…dał się w końcu przekonać. Niemniej smutne to, że to, jak wyglądasz, a nie jaki jesteś, jest najważniejszym wyznacznikiem człowieka.
Z weselszych wiadomości należy zanotować, że rynek w Arequipie serwuje najlepsze ceviche w kraju. A cóż to takiego? Jest to genialny wynalazek kulinarny luźno oparty na idei sushi: drobno pokrojone kawałki świeżych ryb, ośmiornic i innych żyjątek morskich marynowane w soku z limonek i przypraw. Do tego neutralna w smaku prażona kukurydza i słodki ziemniak dla kontrastu.
Arequipa jest pięknym miastem, a perłą w koronie jest Konwent Św. Katarzyny. Zwiedzaliśmy to miasto w mieście nocą, we wspaniałym klimacie podświetlanym ogniem w paleniskach.
Opuściliśmy przyjemną Arequipę, by zmierzyć się z potworem, jakim jest Lima. Miasto to mieści w sobie 1/3 populacji Peru i
Niemniej najważniejsze, czyli CS, znów nas nie zawiódł. Camillo prowadził dom, przez który przewaliło się z 300 osób. On sam nie do końca wie, kogo zaprasza, przez co populacja tego miejsca oscyluje wokół wesołej 10. I tak pod jednym dachem byli Polacy, Amerykanie, Meksykanki, Szwedka, Kanadyjczyk, Wenezuelczyk i Peruwiańczyk. Camillo z wrodzoną sobie inteligencją naśmiewał się ze wszystkich i ze wszystkiego, szydził z naszych narodowości, nie oszczędzając swojej. Pokazał nam ¨dziedzictwo kulturowe¨ narodu peruwiańskiego, jakim jest gremialne upijanie się i lanie po mordach. O ile agresja sama w sobie jest głupia, o tyle w tym corocznym rytuale kryje się ziarno sensu. Albowiem gdy sąsiad uwiedzie twoją żonę, zaorze miedzę i część twojego pola czy obrazi matkę, to złym rozwiązaniem jest chwytanie w afekcie za siekierę. Niech się ten gniew przetrawi i w końcu ulotni w oczyszczającym mordobiciu. Ma to nawet ramy ustrojowe: na ringu znajdują się policjanci, którzy w odpowiednim momencie rozdzielają zwaśnione strony. Nam najbardziej do gustu przypadły naparzające się cholity. Dwie walczące kobiety (film) to pokaz czystej agresji i przypadkowych ciosów.
Mieszkająca z Camillo Szwedka opowiedziała nam o ciemnej stronie stolicy, jaką jest prostytucja, w tym dziecięca. Niekoniecznie schowana, nieszczególnie zwalczana, rodzi ból u tych małych istotek i skazuje je na prostytucję na całe życie. Jednym ze sposobów zmiejszenia zjawiska prostytucji jest ograniczenie podaży. Niech sobie ludzie uświadomią, że jak chodzą do burdeli to współuczestniczą w porwaniach kobiet i przymusowym uzależnianiu ich od heroiny. Internet dał doskonały sposób na znalezienie drugiej połówki, kochanki bądź partnerki na noc. Pamiętajmy, że chwile pustej fizycznej miłości w burdelu okupione są cierpieniem innych.
W drogę! W Trujillo mieliśmy równie ciekawy couchsurfing w dość niebezpiecznej dzielnicy, gdzie lokalni radzili po zmroku przemieszczać się szybko. Akurat trafiliśmy na otwarcie baru okraszone pokazem lokalnych piękności w bikini. Poza tym zwiedziliśmy ruiny miasta Chan Chan, w większości kupy piachu, będące pozostałością lokalnej cywilizacji, nietrwałej jak owe konstukcje z piachu. Następnie, rzutem na taśmę, Chiclayo. Muzeum Pana Sipanu było jednym z ciekawszych, jakie widzieliśmy na tej długiej wyprawie. Koniecznie zajrzyjcie!
Ostatecznie udało się nam wyrwać z tej ponurej i przygnębiającej pustyni, jaką jest wybrzeże Peru. Udaliśmy się do przeuroczej miejscowości Chachapoyas, gdzie otoczyła nas zieleń, łagodny klimat i nieziemskie jedzenie. Lokalna ciastkarnia i parilla (grillownia) są obowiązkowym punktem zwiedzania, tak jak obowiązkowe jest zwiedzenie ruin Kuelap. Niesamowita to konstrukcja na szczycie góry. Miasto opustoszało nie w tajemniczych okolicznościach jak Machu Picchu, lecz podczas przemyślanego i zorganizowanego procesu spędzania lokalnej ludności do dużych miast-gett, nad którymi konkwistadorom łatwiej było sprawować kontrolę. To przymusowe przemieszczanie, niewolnictwo i choroby przyczyniły się do ludobójstwa, jakim bezsprzecznie można nazwać to, że w przeciągu dwóch generacji rdzenna populacja licząca 10 milionów spadła do niespełna 2. A tych wszystkich wiadomości dowiedzieliśmy się od przewodnika. Udaliśmy się na zorganizowaną wycieczkę i wtedy to oświeciło mnie, że zwiedzanie bez przewodnika odziera cię z kontekstu. Gapisz się na te puste mury i w sumie nie wiesz, co i jak. To przewodnicy budują nastrój i malują ci obrazy z przeszłości. Wycieczki zorganizowane też są fajne, ale niezorganizowane jeszcze fajniejsze!
Postawnowiliśmy w końcu spróbować stopa do Ekwadoru i o ile nie jest on tu bezpłatny, o tyle tańszy i szybszy, a tego nam było trzeba, bo lokalne pieniądze się nam kończyły. W mieście tuż przed granicą z ostatnich 15 zł udało się nam zapłacić za kolację, poranny transport i przespać się za darmoszkę w garażu firmy transportowej. O 7:00 rano byliśmy na najspokojniejszym przejściu granicznym, jakie widzieliśmy w życiu…
Do następnego razu!
Ps. Kible. W Ameryce Południowej publicznych toalet jest bez liku, czego nie można powiedzieć o europejskiej Polsce. Dobrze, że u nas są choć McDonaldsy.
ZDJĘCIA Z PERU JAK ZWYKLE DOSTĘPNE SĄ TUTAJ (PICTURES).