W Turkmenistanie daliśmy się wmanewrować w turystyczną wizę, co okazało się wiązać z pewnego rodzaju niewolą. “Udając się do Związku Radzieckiego (…) podaje się w “zgłoszeniu” trasę podróży wybraną spośród tras “Intouristu”, czyli tras udostępnionych turystom zagranicznym. W Związku Radzieckim obowiazują bardzo konkretne i precyzyjne przepisy dotyczące pobytu cudzoziemców. Przepisy te trzeba znać i bardzo skrupulatnie ich przestrzegać, jeśli się chce uniknąć nieporozumień i przykrości.” (za: “Turysta polski w Związku Radzieckim). Nieznajomość prawa szkodzi. Kiedy mieliśmy już wbitą wizę, dowiedzieliśmy się, że po Turkmenistanie powinniśmy podróżować z przewodnikiem, oprócz miasta Ashgabad, które mogliśmy zwiedzać samodzielnie…
Przygody z ciurmy: Nasz przewodnik w Ashgabadzie wziął nasze paszporty do rejestracji, po czym stwierdził, że musimy zapłacić za taksę z granicy (nasze biuro napisało, że przejazd ten jest w cenie drogiego zaproszenia). Następnego dnia przyszedł pijany i oświadczył, że dopóki nie zapłacimy, dopóty nie otrzymamy paszportów. 10 dolarów piechotą nie chodzi, więc awantura, telefon do szefa i paszporty prawie nasze (zostały na recepcji i były do oddania na telefon przewodnika, ale dobre kontakty z paniami dyspozytorkami pozwoliły nam zabrać paszporty bez konieczności oglądania gida).
Informacja dla podróżnych: z przejścia granicznego Howdan należy zapłacić mafii taksówkowej około 10 dolarów do wewnętrznej granicy, a następnie kolejne 10 dolarów do Ashgabadu. Celnik, który był w zmowie z taksówkarzami, nawet nie pozwolił podejść do ciężarówki.
Ashgabad – miasto z “marmuru”. Jeden wielki plac budowy, zasilony petrodolarami, ale jak mówi powiedzenie: “Na łatwych pieniądzach fortuny nie zbudujesz, tylko pomniki próżnoci”. Taki właśnie jest Ashgabad – fontanny, pomniki, pałace i cudowne bloki, w których mało kto mieszka, gdyż są za drogie dla przeciętnego obywatela (czynsz 400 dolarów, pensja 200 dolarów). I tak prezydent uczynił z Ashgabadu drugi Dubaj, li tylko architektonicznie, ludzie może jakoś podgonią.
Chleba i igrzysk: prezydent pobudował dla swego ludu Disneyland, dość wioskowy jak na tak światową stolicę, ale za to każda jazda kosztowała nas 20 groszy, choć za wstęp chcieli 5 dolarów od innostrańców, a wiadomo – chcieć to sobie mogą! Ubaw mieliśmy przedni.
Z uciech, jakie abnormalny prezydent zafundował swoim poddanym, należy wymienić “schody zdrowia” – 24- i 8-kilometrowe schody do nikąd, przy okazji strasznie krzywe.
Transport: 600 kilometrów Ashgabad – Dashguz pociągiem w wagonie kupiejnym (najdroższym, sypialnianym z klimą) pokonaliśmy za 11 złotych od osoby. Rozleniwiamy się, choć tu, na usprawiedliwienie, mamy zakaz od naszego przewodnika na autostopowanie.
Turkmenistan – kolejny kraj, który z powodu olbrzymich złóż gazu zupełnie nic nie produkuje, tylko importuje. Któreś z wydań ichniej “Trybuny ludu” – “Neutralny Turkmenistan” – zamieściło pseudowywiady z wierchuszką tuzów amerykańskiego przemysłu oraz nafty, którzy rozpychając się w odbycie szanownego prezydenta, chcieli wyszarpać jak największy kawał tortu.
Ciekawostka: W 1995 roku Turkmenistan przedłożył na forum ONZ rezolucję, w której ogłosił swoją wieczystą neutralność (chwalą się, że są pierwszym neutralnym krajem, acz mnie świta coś innego w głowie).
Kobiety w Turkmenistanie – jakaż odmiana od zakutanego Iranu. Większość kobiet, w tym nawet Rosjanki, ubranych jest w kwieciste, tradycyjne odzienia, podkreślające linię. Pocieszające, że gdzieś jeszcze zachodniemu reżimowi ubioru skutecznie i pięknie stawia odpór ubiór tradycyjny.
Druga po Korei Północnej? Niektóre źródła podają, że Turkmenistan jest drugim po KRLD zamkniętym krajem świata. Prawda – ludzie rzadko kiedy mogą opuścić swoje państwo, a pytanie o e-mail nadal wywołuje wzruszenie ramion, ale do tatalnie zamkniętej Korei Turkmenistanowi jeszcze bardzo daleko i raczej wierzę, że będzie się od niej oddalał niż przybliżał.
ZDJĘCIA Z TURKMENISTANU (PICTURES).
Yes, Turkmenistan is not like Korea. They are Turkish!