Ognisty Autostop.

Tierra del Fuego – wiało tam jak zwykle. Na wylotówce z Rio Grande złapaliśmy stopa z sympatycznym panem. Usłyszawszy, że my z Polski, z zachwytem rozwodził się o naszym dalekim kraju i wspaniałych rodakach, gdyż miał ich w rodzinie paru. Sam pochodził z północy, z okolic Buenos Aires. Przybył w ten daleki zakątek świata zwabiony wizją pracy i dobrych zarobków. Tak mu jednak przypadły do gustu bezkresne, smagane wiatrem tereny, że pokochał to miejsce całym sercem i już nie wyobrażał sobie, że mógłby żyć gdzieś indziej. Opowiadając o urokach bytowania w tym nieco wrogim dla człowieka miejscu brzmiał niemal jak poeta.

Czytaj dalej

Peterbiltem na kraniec świata .

Opuściliśmy ukochane Chile i przekroczyliśmy Argentyńską granicę. Przekroczyliśmy jednocześnie granicę kulturową, bo pomimo wspólnego mianownika, jakim była kolonizacja hiszpańska, drogi tych krajów rozeszły się z drugą falą kolonizacji, która odcisnęła trwałe na nich piętno. I tak Chile z pierwiastkiem niemieckim było uporządkowane, dobrze zarządzane, a prawo tam szanowano. Do Argentyny zaś zalewanej potężnymi falami włoskiej emigracji, zwłaszcza ze zubożałej Sycylii, przywlekła się korupcja, kumoterstwo i absolutny brak poszanowania prawa. Ta różnica widoczna była już na granicy…

Czytaj dalej