Goodbye blue sky… Chiny cz. I

Ucałowaliśmy chińską ziemię z tęsknoty i radości, po czym ułożyliśmy się do snu na lotniskowych fotelikach, czekając wschodu słońca. Na mieście (Urumchi) uśmiechałem się do wszystkiego i wszystkich. Jeszcze gdzieniegdzie cyrylica, coś potłumaczone, ale już brak kumacji i słodkie nieporozumienia. Chiny są inne, zaciekawiająco inne. Inność odurza, zachęca do poznania, zagłębienia się i zrozumienia. Na początku z pewną taką nieśmiałością – niezdarne operowanie pałeczkami, wielokrotne powtarzanie chińskiego słowa, „które przecież znam, tylko oni tu mogą mieć inny akcent”.

Obserwowanie ludzi w parku - jest co oglądać.

Czytaj dalej