
Nietrudno tu o dobry obrazek.
Już po przekroczeniu granicy odzyskaliśmy siły nabywcze. Z żebraków przekształciliśmy się w książęta i zaczęliśmy jeść! Myszkując po przygranicznym markecie odnaleźliśmy flaczki – bez majeranku, ale poczuliśmy się swojsko. Kolejnym miłym zaskoczeniem były ceny z przewodników. Okazały się ciut tańsze, co przy radosnej dla nas taniości kraju było dla nas przetaniutkie.
Przybyliśmy do Uyuni, bazy wypadowej na słynne salary. Po mieście kręciła się mocno skacowana młodzież. Okazało się, że spóźniliśmy się jeden dzień na festiwal transowy, odbywający się w niedokończonym solnym hotelu. Niemniej mój mózg nie mógł wyobrazić sobie szalonych harców na 4000 m n.p.m. przy minusowej temperaturze. Odżałowaliśmy straty tym łatwiej, że…
Czytaj dalej →
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…