Kirgistan to miła odmiana od pustyni Tadżyckiej. Zieleń, ludzie, życie! Takie granice to ja lubię – jasno oddzielają odmienne krajobrazy. Od razu wiadomo, że to inny kraj (u nas to chociaż Niemcy się wiatrakami odróżniają).
Wylądowaliśmy w Osh późnym wieczorem i mieliśmy lekkiego pietra odnośnie noclegu. Napotkani uprzednio turyści, którzy przez to miasto przejeżdżali, mówili o braku hoteli, jakoby spalonych i pozamykanych. Całkiem możliwe, że wszystkie rekomendowane przez „Lonely Planet” taki los spotkał. My niemniej znaleźliśmy nówka sort i w końcu wyspaliśmy się i wykąpaliśmy porządnie.
Co do wydarzeń w Osh, krąża już legendy i historie, które z chęcią tu przytoczę. Część ludzi wine zrzuca na…
Czytaj dalej
Osh żesz Ty! – Kirgistan cz. I
Odpowiedz