Czas nieubłaganie wypchnął nas z przytulnego Lago Puelo i postawił znów na drodze. Stop szedł sprawnie i już po godzinie byliśmy w Bariloche. Miejscowość ta przypomina bawarskie miasteczko. Środkowoeuropejski klimat i zawieruchy historii przyczyniły się do osadnictwa niemieckiego w tych okolicach. Szybki „tour de ciudad” i magiczny kciuk wibrujący niepokojąco zabrał nas dalej drogą siedmiu jezior (Ruta de Siete Lagos). Malownicza to droga, którą wieńczy bajecznie wyglądające w nocy miasteczko San Martin de Los Andes.
Przyjęła nas tam couchsurferka Cecylia i jej mama Krystyna, będące potomkiniami Polaka, który w okresie międzywojennym wyemigrował do Argentyny za Chlebem. Krysia, pozytywnie wykręcona hippiska, wybrała się w końcówce lat 70-tych w poszukiwaniu korzeni do Polski. Wiza nie do końca była turystyczna, więc i bez obostrzeń okresu komunizmu. Dwa miesiące w Polsce wspomina jako niesamowicie sympatyczną przygodę, podczas której…
Czytaj dalej
U Polonusów – Znaki na Niebie
Odpowiedz