Pisałem już jak po przekroczeniu granicy argentyńskiej zaproponowano nam nocleg i asado (słynny argentyński grill). Odmówiliśmy, ale karma nie śpi i wróciła ze zdwojona siłą.
Ale i Lean zostawili nas w Puerto Madryn gdzie pierwszy raz od 2 tygodni zaznaliśmy uroków Couchsurfingu i świeżej pościeli. Obolałe kości tańczyły z radości, a podniebienie szykowało się na odmianę od makaronu z sosem, gdy wtem dowiedzieliśmy się, że nasza urocza para była wegetarianami. Co więcej, nie mogliśmy gotować u nich mięsa, bo sami prowadzili mini restaurację. No cóż, za dużo dobra mogłoby nas zabić… Czytaj dalej
Wege Argentyna
Odpowiedz