Ostatni nasz przystanek w Chinach to Dali, miasto w Yunnanie – prowincji przejściowej, prowincji pogranicza. Pogranicza rządzą się swoimi prawami, mają letko wyczuwalną specyfikę sąsiednich krajów. I Yunnan jest inny.
Po pierwsze, w połowie składa się z mniejszości etnicznych i to nadal widać w ubiorze lokalnych ludzi. Jest folklor, jest kolorowo.
Po drugie – narkotyki. Yunnan jest w obrębie „Złotego trojkąta” – regionu produkcji opium i o ile całe Chiny walczą z rosnącym problemem narkomanii, o tyle w Yunnanie marichuana – no problem.
Dali łączy dwa powyższe wątki. Miasto posiada najpiękniej ubranych handlarzy narkotyków na świecie. Starsze panie w tradycyjnych ubraniach z szerokimi uśmiechami szeptem proponują gandzie. Jest to dość osobliwe zjawisko w kraju, w którym za narkotyki grozi kula w łeb.
Było to nasze ostatnie miejsce w Chinach, więc próbowaliśmy jeść na zapas, zwłaszcza w ich odmianach szwedzkiego stołu (za 5 złotych wybierasz sobie dowolnie spośród 10 różnych dań). Generalnie w Chinach jedzenie to wielka niewiadoma. Część potraw nie smakuje tak, jak wygląda, więc i nacinasz sie często na dania bez smaku (tak, tak, chińskie żarcie to nie tylko chilli, które zawędrowało tu dopiero 500 lat temu).
I tu nachodzi refleksja…
Czytaj dalej
Inne Chiny w odDali. Cz. VI.
Odpowiedz