Kolumbia – szukajcie, a znajdziecie. Cz. II.

Centrum dowodzenia wszechświatem.

Wróciliśmy w ramiona Kolumbii. Udaliśmy się nad morze do Tagangi – rozpizganej wioski rybackiej, gdzie kupisz pyszną rybkę prosto z morza, a handlarze narkotyków są tak namolni, jak lokalne muszki i komary. Niemniej pobyt na campingu u couchsurfera wspominamy bardzo dobrze. Jako wegetarianin i buddysta, udzielał schronienia wszelkim zwierzętom i nieraz sąsiednie kaczki przychodziły odetchnąć w tej wegetariańskiej przystani. Posnorklowaliśmy, pobimbaliśmy i obraliśmy kurs na Cartagenę, gdzie liczyliśmy na jachtostop. Samo centrum miasta przepiękne, czyste i schludne (tuż „za” panował totalny rozpiździel), więc dużo czasu w naszej taniej, gorącej dziurze na poddaszu nie spędzaliśmy. Niemniej w marinie szczęścia nie mieliśmy. Pozostało nam udać się na sam kraniec Kolumbii, do Capurgany, gdzie za pomocą kilku lokalnych pang (łódek) można się było dostać do Panamy.

Nie doceniliśmy jednak mocy „chciejstwa” i dobrej karmy. W Tagandze, idąc na wieczorny spacer, Maja zauważyła nieszczęśnika ze stwardnieniem rozsianym, który upadł idąc po kamienno-błotnej drodze. Pomogła mu dojść do asfaltu. Tam pan powiedział, że…

Czytaj dalej

Kokainowi kowboje. Kolumbia cz. I.

Włóczykij.

Tuż po przekroczeniu granicy i wyciągnięciu magicznego kciuka z kabury pierwszy lepszy samochód zatrzymał się i sympatyczny pan zabrał nas na objazdówkę po okolicy. Po takim doświadczeniu byliśmy niemal przekonani, że autostop tutaj to niemal kaszka z mleczkiem. Następny dzień rozwiał nasze wysokie oczekiwania. Po trzech godzinach stania i wdychania spalin złożyliśmy broń. Niemniej udało nam się odkryć sposób na tańsze autobusy. Transport w Kolumbii jest drogi, ale na niektórych trasach jest spora konkurencja, więc i pole do targowania spore.

Pieniądze na bok – pomówmy o kraju. Jak by to powiedział Zulu-Gula: ¨Kolumbia to dziwny kraj!¨ Bo cóż jest normalnego w setkach żołnierzy stojących wzdłuż dróg i pokazujących kciukiem, że wszystko jest OK, kiedy nie jest? W kraju tym od 50 lat trwa wojna domowa i ten nienormalny stan stał się normalny. Jeszcze 10 lat temu partyzanci wjeżdżali do miast, ogłaszali rezolucje w stanowych parlamentach i spokojnie je opuszczali. Ostatnie kilka lat przyniosło pewną zmianę dzięki wojsku agresywnie wpychającemu partyzantów w głęboką dżunglę. Ja osobiście, i mam nadzieję, że partyzanci również…

Czytaj dalej