Peru – polscy konkwistadorzy. Cz. I.

Cholita w wersji pop-art.

Już po przekroczeniu granicy okazało się, że nasze plany uległy radykalnym zmianom i zamiast do Cuzco skierowaliśmy się do Arequipy, by spotkać się z przyjaciółką Mai, Anią i jej znajomymi, a rano udać siędo Kanionu Colca. Już w autobusie relacji Arequipa – Colca dowiedzieliśmy się, że średnio raz w miesiącu ma miejsce napad sprzątająco-czyszczący na te nocne dyliżanse. Ma on na celu uświadomienie turystom o ileż lżej i przyjemniej chodzi się po kanionie z pustym plecakiem. Cały zysk trafia do lokalnej ludności z okolicznych wiosek.
W przerwie podróży autobus zatrzymuje się na punkcie widokowym, gdzie można obserwować z bliska (nawet 5 metrów) wspaniałe andyjskie kondory. Dla tych, którzy…

Czytaj dalej

Ameryka pełna f(i)estiwali. Boliwia cz. III.

Cholity w czasie fiesty.

Sucre.
Miłość, miłość, miłość! Zakochaliśmy się w tym mieście od pierwszego wejrzenia. Temperatura optymalna, architektura piękna. W końcu oczy mogły odpocząć od tych prostokątnych, ceglanych, nieotynkowanych paskudztw z wystającymi na zaś zbrojeniami, których pełno w pozostałych miastach (nigdy nie wiadomo, kiedy dobuduje się pięterko). Relatywna cisza i tylko stare autobusy bez katalizatorów trują tą sielankową atmosferę. Rynek, na którym siedzieliśmy 3 dni, jest pełen frykasów: kiełbaski chorrizo, salcesonik, i sałatki owocowe.
Największą zaś atrakcją było święto wyzwolenia Sucre. Wieczorem koncert, a za dnia wielki pochód z orkiestrami, tańcami i przebierańcami. Tylko prezydenta nie zobaczyliśmy, bo…

Czytaj dalej