Wege Argentyna

Argentyńskie empanady - niebo w gębie!

Argentyńskie empanady – niebo w gębie!

Pisałem już jak po przekroczeniu granicy argentyńskiej zaproponowano nam nocleg i asado (słynny argentyński grill). Odmówiliśmy, ale karma nie śpi i wróciła ze zdwojona siłą.
Ale i Lean zostawili nas w Puerto Madryn gdzie pierwszy raz od 2 tygodni zaznaliśmy uroków Couchsurfingu i świeżej pościeli. Obolałe kości tańczyły z radości, a podniebienie szykowało się na odmianę od makaronu z sosem, gdy wtem dowiedzieliśmy się, że nasza urocza para była wegetarianami. Co więcej, nie mogliśmy gotować u nich mięsa, bo sami prowadzili mini restaurację. No cóż, za dużo dobra mogłoby nas zabić… Czytaj dalej

„W pustyni i w paszczy”. Część IV.

Żar wzmagał się z każdą minutą.

997: Jako, że Iran jest państwem policyjnym, prędzej czy później musieliśmy się z policją spotkać. Pierwszy raz miał miejsce w zapyziałej wiosce, gdzie byliśmy prawdopodobnie pierwszymi turystami. Na zwiedzanie okolicy wybraliśmy się nocną, ale archetypowy tajniak, którego wspólnie z B. zauważyliśmy, sprzedał naszą pozycję i po dziesięciu minutach zostaliśmy zatrzymani. Ponieważ była to policja wioskowa, łatwo było ich przekabacić. Choć początkowo stanowiliśmy zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, pożegnani zostaliśmy uśmiechami i machaniem rąk. Następnego dnia wieczorem sytuacja była groźniejsza…

Czytaj dalej

‚Are you homeless?’ Armenia cz. I

Jednym ze stopów w Armenii była nawiedzona amerykańska Ewangelistka, urodzona w Iranie w rodzinie Ormian. Wśród dywagacji o Bogu i okrzyków rodem z USA: ‚Praise the Lord! Give me five!’, wydarzyła się taka oto sytuacja. Córka Nawiedzonej, lekko przytępa, bardzo pod kloszową kuratelą mamy, nie była w stanie objąć rozumem sytuacji, w której dwoje ludzi z olbrzymimi plecakami stojąc przy drodze czeka na podwózke i wypaliła: ‚Are you homeless?’ Jej, zdawałoby się durne pytanie, miało w sobie olbrzymie ziarno prawdy…

Bezdomny, ale szczęśliwy!

Czytaj dalej

Turkiye çok güzel!

Chcielibyśmy podziękować kierowcom ciężarówek.

Piękna Turcja ma proste przełożenie na piękną turecką duszę. Autostop tu to maksymalnie 10 minut, aż trafi się osoba jadąca w naszym kierunku, przy czym trzeba dodać, że mamy premię za bycie turystami. Im dalej na wschód, tym ciekawość `innego` u lokalnych wzrasta. Jesteśmy tu rzadkim gatunkiem.

Najwiekszą atrakcją miasta Malatya jest tutejsza ekipa z Couchsurfingu. Ubaw po pachy, a i mam nadzieję, że odwiedzimy ich na ślubie Omara i Su. W międzyczasie spędziliśmy jeden dzień na zwiedzaniu lokalnej atrakcji, góry Nemruth z miłą rodziną, na przekór miejscowemu naciągaczowi, który za wszystkie atrakcje chciał od nas 120 lir. My zmieściliśmy się w 12 lirach.

Czytaj dalej