Najpiękniejszy cud świata

Ściana lodu.

Z żalem opuściliśmy Chile i przekroczyliśmy granicę z Argentyną. Człowiek przyzwyczaił się do dobrego, zwłaszcza szybkiego stopa. Nic to, najwyżej przyjdzie nam czekać… 5 minut na autostop dokładnie do celu – El Calafate, bramy do lodowca Perito Moreno. Rozejrzeliśmy się po mieście żyjącym li tylko z turystyki, bo, jak dowiedzieliśmy się od naszego kierowcy, 20 lat temu żyło tu 500 ludzi, a dziś 15.000. Ten nagły napływ spowodowany jest jeszcze większą falą turystów chcących obejrzeć tego olbrzyma trzymającego w sobie jedne z największych pokładów wody pitnej. Ciekawostką jest fakt… Czytaj dalej

Nowa Zelandia za groszek. Grand finale!

Kiwimania.

„Panie! Drogo w Nowej Zelandii!„ No drogo, ale da się. Poniżej kilka rad, jak to zrobić po taniości.

Autostop. Wiadomo, najtańszy i najciekawszy środek lokomocji. W Nowej Zelandii działa wyśmienicie, nawet wewnątrz miast. Na dodatek dogadasz się z kierowcą po angielsku, dowiesz się ciekawostek o kraju i czasem wylądujesz u kogoś w gościnie.

I-site. Jest to takie ichnie biuro turystyczne, gdzie za darmo/2 zł/4 zł moża zostawić swoje bagaże. Jest to bardzo przydatna opcja, gdy chcesz zwiedzić miasto i wieczorem wyjechać na jeden z darmowych campingów DOC lub…

Czytaj dalej

Owocowy Uzbekistan. Część I.

Bukharczyki.

Pierwszą rzeczą, jaką kupił nas Uzbekistan, były bazary pełne okropnie tanich owoców i warzyw. Wizyty na nich konczyły się siatami pełnymi fruktów. Sami na siebie ściągaliśmy “zemstę faraonów”. Wiśnie, poziomki, morwy, arbuza z 4 kilo, trochę śliwek and your toilet is fluent.

Uzbekistańczycy: Kolejny azjatycki kraj nie rozczarowuje – gościnność i dobry humor są tu powszechne. Pod tym względem urzekła nas uśmiechnięta Bukhara, w której ostać mieliśmy się na dwa dni, a z żalem wyjechaliśmy po czterech. Zaliczyliśmy tam rynek, gdzie…

Czytaj dalej

Iran – epilog. Porwanie.

Uroczy porywacze.

Z Mashhadu, w którym tak miło spędziliśmy pięć dni, postanowiliśmy udać się pod granicę i tam przenocować “gdzieś”. Niestety 60 km przed granicą zostaliśmy porwani przez Irańczyka i jego przecudowną piecioletnią córkę do domu i restauracji. Spędziliśmy wieczór w rodzinnej atmosferze, a Iran pożegnał nas takim, jakim był – przeokropnie gościnnie.

Czytaj dalej

„W pustyni i w paszczy”. Część IV.

Żar wzmagał się z każdą minutą.

997: Jako, że Iran jest państwem policyjnym, prędzej czy później musieliśmy się z policją spotkać. Pierwszy raz miał miejsce w zapyziałej wiosce, gdzie byliśmy prawdopodobnie pierwszymi turystami. Na zwiedzanie okolicy wybraliśmy się nocną, ale archetypowy tajniak, którego wspólnie z B. zauważyliśmy, sprzedał naszą pozycję i po dziesięciu minutach zostaliśmy zatrzymani. Ponieważ była to policja wioskowa, łatwo było ich przekabacić. Choć początkowo stanowiliśmy zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, pożegnani zostaliśmy uśmiechami i machaniem rąk. Następnego dnia wieczorem sytuacja była groźniejsza…

Czytaj dalej

‚Are you homeless?’ Armenia cz. I

Jednym ze stopów w Armenii była nawiedzona amerykańska Ewangelistka, urodzona w Iranie w rodzinie Ormian. Wśród dywagacji o Bogu i okrzyków rodem z USA: ‚Praise the Lord! Give me five!’, wydarzyła się taka oto sytuacja. Córka Nawiedzonej, lekko przytępa, bardzo pod kloszową kuratelą mamy, nie była w stanie objąć rozumem sytuacji, w której dwoje ludzi z olbrzymimi plecakami stojąc przy drodze czeka na podwózke i wypaliła: ‚Are you homeless?’ Jej, zdawałoby się durne pytanie, miało w sobie olbrzymie ziarno prawdy…

Bezdomny, ale szczęśliwy!

Czytaj dalej

Hello money!!!

Turcy - przyjazny naród.

`Whats`s your name? My name is money!` Taką zabawną wymianę zdań udało mi się zmajstrować w jednym z biedych miast we wschodniej Turcji. KTOŚ (niestety na całym świecie) nauczył dzieci dwóch słów po angielsku: `hello money`. Stąd dość śmieszne połączenie, które doskonale odzwierciedlało to, czym byliśmy dla tych dzieciaków – chodzącymi jednodolarówkami. KTOŚ ten proceder zapoczątkował, dając dzieciakom pieniądze. Lubiąc dzieci, z chęcia bym się z nimi pobawił lub pogadał. Bedąc jednak zredukowanym do worka pieniędzy, narastała we mnie frustracja. Pieniądze nic tym dzieciakom nie dadzą, mogą tylko…

Czytaj dalej

Turkiye çok güzel!

Chcielibyśmy podziękować kierowcom ciężarówek.

Piękna Turcja ma proste przełożenie na piękną turecką duszę. Autostop tu to maksymalnie 10 minut, aż trafi się osoba jadąca w naszym kierunku, przy czym trzeba dodać, że mamy premię za bycie turystami. Im dalej na wschód, tym ciekawość `innego` u lokalnych wzrasta. Jesteśmy tu rzadkim gatunkiem.

Najwiekszą atrakcją miasta Malatya jest tutejsza ekipa z Couchsurfingu. Ubaw po pachy, a i mam nadzieję, że odwiedzimy ich na ślubie Omara i Su. W międzyczasie spędziliśmy jeden dzień na zwiedzaniu lokalnej atrakcji, góry Nemruth z miłą rodziną, na przekór miejscowemu naciągaczowi, który za wszystkie atrakcje chciał od nas 120 lir. My zmieściliśmy się w 12 lirach.

Czytaj dalej

Turcja uber alles

Pamukkale - polecamy!

Pamukkale – przepiękne miejsce. Naprawdę warto zobaczyć. STOP.

W Denizli po raz kolejny pomocny okazał się język niemiecki. Zapytawszy na stacji autobusowej lokalnego bossa o transport na wylotówkę, udało się nam załatwic rejsowy autobus do Antali za darmoszkę, a jeden z pasażerów zafundował nam w trakcie postoju konkretną ucztę. ´Turasy chcą tylko Twojej kasy´ – cytat z większości turystów. Moi drodzy, cóż się dziwić, jeśli…

Czytaj dalej

Kebabistan

Niemiecki – jakiż przydatny język w Turcji. Uświadomił mi to pierwszy stop w tym kraju z inżynierem niemieckim tureckiego pochodzenia, do którego, jak i do pozostałych osób spotkanych tutaj, nie pasuje określenie Turas. Tu są tylko Turcy – pomocni, przyjacielscy. Tak jak leciwy Turek pracujący kiedyś w Niemczech, który porwał nas do siedziby swojej firmy budowlanej, napoił herbatą i nakarmił kebabem.

Pogoda: przyjemne 20 stopni...

Czytaj dalej

Konstantynopol – Bizancjum utracone

Anarchia!

Ostatnim razem, gdy wyjechałem do Indii na 2 miesiące, upadł rząd. Lepiej dla stabilności kraju byłoby, gdybym nie wyjeżdżał, ale coś czuję, że moje umiłowanie wyjazdów zamieni Polskę w republikę bananową.

Co do wyjazdu, planowane 5 dni na przejazd Gdańsk-Stambuł zrobiliśmy w 2 dni (2500 km – 9 stopów), trochę oszukując, ponieważ daliśmy się skusić wygodnemu noclegowi w nocnym pociągu relacji Warszawa-Budapeszt (za co wypada podziękowac na tych stronach mojemu Tacie).
Z ciekawszych person poznanych w drodze należy wymienić…

Czytaj dalej