Wodospady kawy. Laos cz. III.

Tak zaczyna się najlepsza kawa na świecie!

Z Pakse ruszyliśmy na motorku na płaskowyż Bolaven, znany z plantacji kawy i wodospadów. Jako rasowi turyści zaliczyliśmy tych wodospadów z dziesięć i wszystkie, pomimo takiej hurtowej ilości, robiły na nas oszałamiające wrażenie. Kawy też wypiliśmy parę litrów, ale Laotańskiej kawie po prostu nie można się oprzeć!
Jako, że czas nigdy nie jest naszym sprzymierzeńcem, trasę trzydniową na dwa dni zaplanowaliśmy, wyciskając, co fabryka dała z motorynki i robiąc 200 kilometrów w jeden dzień (obolałe dolna i górna partia pleców)…

Czytaj dalej

Laos Chaos i Rozpusta! Cz. II.

Tubing w Vang Vieng.

Poprzednie spotkanie z Laosem zostawiło w nas przekonanie o wioskowo-spokojnym charakterze tego kraju. Tym razem udaliśmy się do imprezowego tworu, angielskiej kolonii – Vang Vieng. Dość smutny obrazek tego, jak turyści wraz z grupką rzutkich biznesmenów narzucili swoją wolę lokalnej społeczności, uskuteczniając tubing (oponowanie – spływ rzeką na oponach).

O co chodzi? Generalnie otrzymujesz nadmuchaną dętkę od traktora, podchodzisz do brzegu rzeki, dostajesz darmowego kielicha Lao Lao (lokalna wóda), spływasz kawałek, po czym obsługa najbliższego baru przechwytuje cię za pomocą rzuconej liny i wyciąga na brzeg, gdzie otrzymujesz kolejnego kielicha Lao Lao. I tak w kółko…

Czytaj dalej

Wiocha zwana Laos.

Laos daje poczucie powolności i niepośpiechu.

Laos i Chiny są krajami na przeciwległych biegunach. Już pierwsze miasto (Luang Namtha, 25 tys. mieszkańców, stolica prowincji) dało nam ogromne uczucie ulgi po dwóch miesiącach w przeludnionym, zanieczyszczonym i głośnym Kitaju. W Chinach (Hong Kong) ukułem określenie speed polution (zanieczyszczenie prędkością). Laos jest zupełnie wolny od tego problemu. Luang Namtha dało nam poczucie powolności i niepośpiechu. Duża wiocha, która ma wszystko, co turysta lubi najbardziej – internet, wyżera i ładny hotelik. Co zaskakujące, turyści z rzadka opuszczają centrum i poruszają się w promieniu 100 metrów od głównego hotelu. Nasz CS mieszkał w przytulnej willi z werandą na obrzeżach miasta, więc…

Czytaj dalej