Po dość sprawnym przekroczeniu granicy udaliśmy się na ekologiczną farmę naszego CSa (kolejny raz spotkaliśmy się z permakulturą, która najczęściej oznacza masę chwastów, a w tym wypadku dżunglę). Już 200 metrów od jego domu selwa gęstniała, ścieżki zanikały, a liany same prosiły się o potraktowanie maczetą. Znaleźliśmy kilka drzew kakaowca i według zaleceń Johna pościnaliśmy kilka drzew bananowych, które dość szybko odrastają, dając nowy plon. Udało nam się też zgubić w tym gąszczu, co pozwoliło docenić grozę i potęgę dżungli, która tak czy siak nigdy mnie nie pociągała. Niemniej nieodmiennie lubię zwierzęta i…
Czytaj dalej
Kosta ryczy.
Odpowiedz