Z Mashhadu, w którym tak miło spędziliśmy pięć dni, postanowiliśmy udać się pod granicę i tam przenocować “gdzieś”. Niestety 60 km przed granicą zostaliśmy porwani przez Irańczyka i jego przecudowną piecioletnią córkę do domu i restauracji. Spędziliśmy wieczór w rodzinnej atmosferze, a Iran pożegnał nas takim, jakim był – przeokropnie gościnnie.
Czytaj dalej
Iran – epilog. Porwanie.
Odpowiedz