Australia bibą podszyta. Cz. III.

Coober Pedy - dziwny twór.

Z Alice Springs ruszyliśmy do muzycznej stolicy Australii – Adelaidy. Po drodze zahaczyliśmy o Coober Pedy, dziwny górniczy twór w dzisiejszych czasach. W okolicach wydobywa się opale metodą pół-chałupniczą: indywidualnie, przy pomocy dziwnej maszynerii zamontowanej na ciężarówce. Po tej ziemii chodzą jeszcze wariaci. Cała masa ich.

Długodystansowy stop zaliczyliśmy zaś z pracownikiem mega kopalni, gdzie korytarze liczy się w kilometrach. Ekspresowa przesiadka do samochodu jego znajomej i… utknęliśmy 200 km przed celem. Oblizaliśmy się smakiem i rozbiliśmy namiot za stacją benzynową. Z rana pan w mega wypasionej bryce, z tej samej zresztą kopalni, pochwalił się nam…

Czytaj dalej

Aborygen pod budką z piwem. Australia cz. II.

Jedyne kino w promieniu 500 km.

…i tak przyszło nam stopować po pustyni. Nasi couchsurferzy z górniczej osady Cobar to bardzo sympatyczni, podstarzali hippisi, którzy w tej malutkiej mieścinie otoczonej krzaczorami promować kulturę chcą. Kino, które prowadzą, najczęściej jest smutno puste, ale dla nas frajdą było zobaczyć po roku jakikolwiek film w teatrze dziesiątej muzy i pobawić się w pokoju projekcyjnym.

Dość szybko opuściliśmy to smutne jak du…ży palec u nogi nie-wesołe miasteczko i w jeden dzień przemierzyliśmy 800 kilometrów, po czym nadal byliśmy 1500 kilometrów od celu. Po zimnej jak diabli nocy i kilku krótkich stopach (w tym radiowozem z turbodoładowaniem, łamiącym przepisy), utknęliśmy na chwilę w pobliżu Woomery – aktualnej bazy rakietowej i nieaktualnego poligonu bomb atomowych. Czekaliśmy chwilkę, nasiąkając tą promiennotwórczą atmosferą w palącym słońcu i w otoczeniu zbyt przyjaznych much, gdy minął nas pierwszy od pół godziny samochód. Wzruszywszy ramionami, wróciliśmy do sesji zdjęciowej, aż tu nagle…

Czytaj dalej

Australia – nie lubimy obcych. Cz. I.

Australia – nie lubimy obcych.

Lądujemy w Melbourne, łudząco euopejskim mieście, pełnym starych, jak na Australię, budowli i architektonicznego wolnomyślicielstwa. W tej swojskiej atmosferze oddajemy się lekko zapomnianej nam czynności, jaką jest zwiedzanie. Melbourne to raj dla turysty. Darmowy turystyczny autobus oraz tramwaj oszczędzi twoje nogi, a większość muzeów i galerii też darmowa, bądź ’co łaska’. Zdecydowanie polecamy muzeum sztuki audiowizualnej ACME. Zwłaszcza pokój interaktywny obudzi w tobie dziecię (tu możecie zobaczyć, co tam się wyrabia). Tych, którym australijskie ceny zawróciły w głowie…

Czytaj dalej