Autostopem do nieba.

Po Nowej Zelandii, która wydawała się autostopowym rajem na ziemi, przydarzyło nam się Chile. Porównując czas oczekiwania Chile wypada lepiej, ale i specyfika tutejszego stopa jest inna. Po pierwsze: jedna droga krajowa nr 5 przecinająca kraj z północy na południe. Ponad 3.000 często prostej i przez to nudnej trasy.

Najczęściej zabierają nas kierowcy ciężarówek, którzy pokonują setki, a w zasadzie tysiące kilometrów w tym chudym jak patyk kraju, gdzie europejski 8-godzinny limit  za kierownicą nie obowiązuje. Piętnaście godzin w drodze czy zaspana nocka to norma, tak więc by przerwać tę nudę i podeprzeć czymś przekrwione oczy…

…zagraniczny turysta najlepszy jest, bo nie napadnie, nie okradnie, a uchyli rąbka tajemnicy odnośnie swojego kraju. Generalnie w tym kraju uwielbiają obcokrajowców, więc białas widziany jest przychylniejszym okiem niż lokalne brudasy (w pomorskim określeniem tym opisuje się hippisów, punków i generalnie młodzież alternatywną, która w Chile chętnie korzysta ze stopa). My, jako krajanie Jana Pawła II, to dodatkowo nie lada gratka, bo kierowcy mogą się przed nami pochwalić znajomością naszego rodaka.

Oprócz królów szos zgarniają nas też pracownicy telekomunikacji, geologowie i im podobni, którzy muszą przemierzać cały kraj, bo taka praca. Kategoria ta jest naszą ulubioną, bo nie istnieje wówczas limit 90 km/h i czasem te magiczne 150 na liczniku skraca nam drogę znacząco. Zasada jest taka, że zazwyczaj zabiera nas samotny klient. Samochody rodzinne ze szczerym uśmiechem najczęściej nas pozdrawiają , zawalone tobołami i dzieciarnią. Niemniej i tu zdarzają się wyjątki i od czasu do czasu jesteśmy upychani gdzieś pod sufit.

Co ciekawe, w Chile widzi się głównie nowe auta. W ten kraju, podobnie jak w Polsce, boom motoryzacyjny rozpoczął się jakieś 15 lat temu z tą różnicą, że nie ma skąd sprowadzać gruchotów. Stąd większość to nowe samochody, a wszystko powyżej 20 lat to rzadkość.

O czym gadamy w drodze? Niestety najczęściej o tym samym: od pogody do zachwytu nad Chilijczykami – autentycznego, bo to miła zbieranina ludzi. Powtarzalność rozmów jest zrozumiała, choć nie ukrywamy, iż bywa uciążliwa. Niemniej po typowym wstępie: skąd? dokąd? dlaczego? jak długo? i za co? często zdarza nam się przejść od odpowiadania na pytania do ich zadawania, dzięki czemu zdobywamy nową wiedzę. Od czasu do czasu trafiamy też na prawdziwe perełki, więc gdy czas wysiąść z auta, robimy to z mieszaniną zachwytu i żalu, że już koniec!

A gdzie stopować? Wszędzie! Na autostradzie, pod górkę – no nie ma znaczenia. Jak będą chcieli cię zabrać, to wcisną mocniej pedał hamulca i jazda! Policja na autostradzie nawet autospotowicza nie upomni, co najwyżej pozdrowi. Średnio pokonujemy 500 km z jednego miejsca na drugie i zawsze z sukcesem. Czeka się od 5 sekund do 20 minut (Carretera Austral to wyjątek), więc można dojechać do kolejnego couchsurfera z punktualnością autobusu za jeden uśmiech.

Tak więc, drogi czytelniku, kciuk do góry i jedziemy!

4 thoughts on “Autostopem do nieba.

  1. ‚Siedzicie’ gdzieś kilkanascie tysięcy km od Polski, i mówicie o tym tak, jakbyście ledwo co przekroczyli granicę z Ukrainą – uwielbiam Was za to! i wiedzcie, że baardzo brakuje wam dystansu do tego, jak niesamowitą rzecz robicie (inaczej: jak niesamowita jest ta rzecz dla tych siedzących tutaj).

    Pozdrawiam ciepło i serdecznie ze śnieznej warszawy!

    • Eh milo slyszec mile slowa. A co do dytansu to pokunujemy tak wielkie dystanse ze wlasny gdzies zagubilismy po drodze. Usciski mocne z lago Puelo gdzie slepcy i polacy przytulaja sie do drzew wieczorowa pora.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s