W nazwie Indonezji kryją się Indie i to doskonale widać. Pomimo dominacji islamu, chaotyczne, brudne Indie wyłażą spod cienkiej warstwy nauk Mahometa. Indonezja nie posiada takich ekstremów, jak Hindustan, więc miłość i nienawiść do tego kraju nie osiąga aż tak dużych amplitud. Miejsce to nie pozostawia jednak odwiedzających bez wyraźnych odczuć…
Brudno. No bo jak może być czysto w kraju, który nie posiada kanalizacji, jest przeludniony, a świadomość ekologiczna w powijakach? Niby usprawiedliwieniem jest fakt, że ludzie wpierw zaspokajają podstawowe potrzeby, a dopiero później myślą, np. o ekologii. Ja jednak uważam…
…że te rzeczy mogą postępować równolegle. Ubóstwo kraju nie oznacza dyspensy na ekologię (doskonałym przykładem Bangladesz, gdzie plastikowe torby są zakazane).
Przeludnienie. Indonezja ze swoją kilkusetmilionową populacją musi gdzieś poupychać tą siłę roboczą. Rząd kraju wpadł na pomysł przemieszczenia masy ludzi z przepełnionej Jawy na mniej zaludnione wyspy. Olbrzymia różnorodność etniczna (600 języków i dialektów) doprowadziła do konfliktów pomiędzy poszczególnymi grupami. Mieszkańcy wysp tracą pomału status większości na własnym podwórku i są zalewani przez wyznawców Mahometa. Pomimo tolerancyjnego charakteru dominującej religii (Indonezja nie jest nawet republiką islamską, pomimo 80-procentowej populacji muzułmańskiej), rząd, poprzez ustawy obyczajowe, po cichu wprowadza islam w życie swoich obywateli. Wiadomo – każda władza dąży do centralizacji, a homogeniczne społeczeństwo jest łatwiejsze do zarządzania. Niemniej potencjałem i wyjątkowością Indonezji jest jej wielokulturowość i wieloetniczność. Rozpad republiki na małe kraiki-wysepki nie jest w interesie nikogo. W tym wypadku siła jest w jedności (choć rozpadu kraju nikt nie wyklucza).
Islam. Indonezja przeszła swój proces islamizacji stosunkowo niedawno (500 lat temu) i to widać. Tradycje hinduistyczne i animizm są bardzo silnie zakorzenione. Jak wspomniałem, 80 % Indonezyjczyków to muzułmanie, ale jakieś 90 % to animiści. Wiara w duchy jest tak silna, że wpływa to na zużycie prądu: ludzie boją się spać po ciemku. Pozostałości hinduizmu widać w ubiorach ślubnych, które bardziej przypominają Radżastan niż Półwysep Arabski.
Punk not dead. I zdecydowanie w Indonezji jest żywy i prężny, jak już chyba nigdzie indziej na świecie. Mi, z łezką w oku, przypomniały się brudne lata 90-te, gdy metale, punki i brudasy zaludniały sopocką plażę. Tyle, że tutejszy punk jest bardziej autentyczny. Jeśli decydujesz się zostać brudasem, najczęściej lądujesz na ulicy, bo rodzina cię wyklucza ze swojego grona. Spodnie na tyłku wytarte, bo znoszone, a nie specjalnie rozprute. Co i rusz na ulicy czy w pociągu widać załogantów grających za kasę i to naprawdę dobrą, indonezyjską muzykę (najlepsze są duże ekipy tachające wiolonczelę – efekt wizualny piorunujący).
Zło nie istnieje. W Indonezji jest potrzeba nieurażania ludzi. Nie ma ludzi brzydkich czy biednych. W pociągach nie ma klasy pierwszej i drugiej. Jest business i executive, czy wesoły i taniuśki economy. No jednym słowem jest pięknie, to znaczy rzeczywistość jest piękna w słowach.
LUDZIEEEE!!!!
Nasz pierwszy CS w Bandung, Chyos, był przemega sympatycznym człowiekiem i podróżnikiem co się zwie. Po wielu perypetiach (poleciał do Afganistanu ze 100 dolarami, wyjechał obłowiony kasą US Army; mało kto ma odwagę robić biznes w Afganistanie, więc i premia za ryzyko odpowiednio duża) o mało co nie osiadł. Jednakże ta latająca dusza wkrótce sprzeda dom i zabierze roczna córeczkę i żonę w 9-letnią podróż po świecie.
Następnym magiem był Vilmar z Yogyakarty. Ten estoński hippis dosłownie porwał nas: mieliśmy zostać 2 dni, a dopiero po tygodniu się oswobodziliśmy. Zwiedzanie spelun „Dżogdży” i nocne rajdy na motorze umilały nam pobyt. Odwiedziliśmy obowiązkowe zabytki, jak największą buddyjską świątynię Borobudur, oraz nowopowstałe atrakcje, czyli świeżo zniszczoną przez wulkan Merapi wioskę. Ta ostatnia została zmieciona z powierzchni ziemi wraz z 200 osobami, które nie zgodziły się na ewakuację, gdyż mędrzec opiekujący się górą stwierdził, że nic się nie stanie. Pomylił się srodze i opłacił pomyłkę życiem.
Wulkany tak nam się spodobały, że udaliśmy się pod Bromo i pomimo ostrzeżeń, że wulkan zamknięty, przebiliśmy się i do niego. Początkowo przywitała nas gęsta mgła i lekko zrezygnowani udaliśmy się na posiłek. Kiedy wsunęliśmy ostatnie ziarenka ryżu, góra przemówiła. GRUM BUM BULUMBUM!!! Co sił w nogach pobiegliśmy i naszym oczom ukazał się potężnie dymiący komin. Niszczycielska potęga, która, gdyby tylko chciała, pogrążyłaby nas pod stertą popiołu. Patrzyliśmy z fascynacją na tą manifestację sił natury, na ten bat na arogancką ludzkość, która myśli, że jest panem tej planety. Grzmiąca góra daje plaskacza w twarz i ustawia nas w rządku. Potulniejemy, pokorniejemy…
Ciekawostki.
Pety. Indonezja jest w szponach koncernów tytoniowych – sponsorują zawody sportowe, a reklamy papierosów są wszędzie. Zakaz palenia w środkach komunikacji miejskiej został cofnięty po proteście tychże koncernów. Papierosy na szczęście pachną inaczej niż u nas, więc tak nie przeszkadzają. Ostatnio wprowadzono tzw. zdrowe papierosy – koncerny tytoniowe trzymają się mocno.
PS. Klapki Kubota State Of Mind doszły do finału konkursu Blog Roku 2010! Jeszcze raz dziękujemy za smski i wszystkim czytelnikom za czytanie. Bez Was nie byłoby to możliwe. Jesteście SUPER!!!
PIERWSZA CZĘŚĆ ZDJĘĆ Z INDONEZJI (PICTURES).
Nasze gratulacje !!!
Zostaliscie zwyciezcami katergorii „Podroze i szeroki swiat”. Trzymalismy za Was kciuki i namawialismy naszych znajomych w Polsce na oddawanie glosow na Wasz blog. Zapraszamy do Cleveland gdzie osobiscie przekazemy nasze gratulacje. Oczywiscie czekamy na dalsze ciekawe spostrzezenia i refleksje z Waszej przygody.
Pozdrawiamy – Krystyna i Mirek
Dziekujemy jeszcze raz za wszelka pomoc w sukcesie 🙂 Kiedys do Panstwa napewno zajedziemy, choc jeszcze nie wiemy, czy na tej wyprawie. Do zobaczenia!
Gratulacje. Twój tato zrobił niezłe show na Gali Bloga odbierając nagrodę 😉 Mama natomiast z dużym wzruszeniem i przejęciem opowiada od Waszych przygodach. Stojąc przy barze, gdy opowiadała nam o szczegółach – mieliśmy wrażenie że są tam z Wami :)) SUPER. Najlepszego i powodzenia w dalszej podróży. 3mam kciuki i może kiedyś opiszecie to w Onecie 🙂
Marcin
Dzieki za dobre slowa 🙂 Teraz jestesmy w NZ, gdzie internet nie istnieje, wiec wierzymy na slowo, a kiedys, mamy nadzieje, obejrzymy relacje z gali.
Bardzo milo to slyszec. Slyszalem ze tata na gali wymiata, ale nie mozemy tego obejrzec bo w Nowej Zelandji internet to ciezka sprawa 2 kable im puscili pod mozem i tyle. Dziekujemy za zyczenia i moze kiedys was odwiedzimy w waszej kwaterze.
Cześć Kuboty!
Nasze gratulacje!!! Pięknie się spisaliście (no, nawet w dosłownym tego słowa znaczeniu 🙂
Tak trzymac i do zobaczenia w Polszy!
MiK
Wielkie dzieki! Nadal nie mozemy uwierzyc, ze nam sie udalo 🙂 Moze jeszcze w NZ gdzies sie na siebie natkniemy.
Gratulacje! Ojciec wypadł super przed kamerami 🙂 pzdr
Jeszcze nie widzielismy, ale jak tylko znajdziemy dobry net na nowozelandzkim zadupiu, to obejrzymy napewno, bo wszyscy go chwala! 🙂 dzieki!