Singapur – to nie jest kraj dla biednych ludzi…

Cenne nagrody do wygrania!

… ale, dzięki znajomym i ludziom z couchsurfingu, przeżyliśmy. Przeżyliśmy bardzo miłe chwile domowych wygód i studenckich imprez, a to wszystko w polskim sosie.

Ale od początku. Już na granicy strach, bo zakazane jest wwożenie masy rzeczy. Niemniej udało się przeszmuglować jedzenie i gaz pieprzowy, choć przyczepili się do scyzoryka i podnieśli mi na chwilę ciśnienie.
Tuż za granicą czyściec, żadnych śmieci, sprawnie działające metro. No, słowem, dobrze zarządzana, mała jednostka administracyjna. Miasto jest miłe w odbiorze i przyjemne do życia. Zieleń upchana w każde możliwe miejsce, transport publiczny sprawny, a ilość samochodów pod kontrolą (na drogę dopuszczanych jest tylko tyle aut, ile z niej zniknęło). Jeśli macie wyobrażenie Singapuru jako wysepki wieżowcow i bloków, to…

…wizyta tu wyprowadzi was z błędu. Niska zabudowa nie jest rzadkością, a przyjemne, kolonialne kamieniczki dominują na obszarze Małych Indii (główne skupisko Hindusów, gdzie zabronione w całym kraiku śmieci mają swoją autonomię).

Legendarne kary za wszelkie przewinienia.

Czystość. Legendarne kary za śmiecenie i inne przewinienia obowiazują i są egzekwowane z całą mocą, lecz błędnym byłoby stwierdzenie, że ludzie nie śmiecą. Nadal zdarza się to w małym wymiarze i dużym (w Sylwestra jest dyspensa i fala śmieci przetacza się przez ulice).
Najlepszym przykładem nieugiętości władz jest sprawa szwajcarskiego graficiarza, którego przyłapano na malowaniu wagonów metra. Sąd wymierzył sowitą karę pieniężną, krótką odsiadkę i… karę chłosty. W tym momencie interweniował premier Szwajcarii, który nawet przyjechał osobiście do Singapuru. Niemniej prawo tu jest jednakie dla każdego i nieroztropnemu Helwetowi zostanie trwała pamiątka.
Prawo okrutne, ale skuteczne, co najlepiej widać po wskaźniku przestępstw, który jest znikomy. Jeśli jednak przestępstwo się zdarzy, to podobno każdy zareaguje (mężczyzni mają obowiązkową służbę wojskową, a w społeczeństwie nie ma znieczulicy).

Rodacy Polacy. Cały czterodniowy pobyt w Singapurze spędziliśmy z Polakami – koleżanką Mai, Olą, a następnie z ekipą studenciaków z CS: Natalią, Maćkiem i Damianem.
Ola roztoczyła nad nami ciepło domowego ogniska. Takie uczucie spokoju wewnętrznego i punktu zaczepienia w tej ciągłej tułaczce. Spacer po plaży, obiadek, basenik i idylla. Pani doktor Aleksandra dała rady na dalszą podróż i oświeciła nas w temacie oddawania organów. W razie twojej śmierci, pobierają je z automatu i nie trzeba żadnego papierka. Niemniej rodzina może się nie zgodzić.
U studentów z kolei cofnęliśmy się w czasie. Rozmowy akademickie do świtu nad baterią butelek, alkotrip, czyli szwędolenie się po nocy z siatką browarów (o dziwo, można tu pić alkohol na ulicach) i odkrywanie życia nocnego Singapuru z lokalną młodzieżą przesiadującą na moście. Ubaw po pachy i tęsknota za ludźmi – tak szybko ich zawsze opuszczamy.

Dr Ola w pełnej krasie.

Z tego miejsca pięknie chcielibyśmy podziękować Oli i Natalii z ekipą – daliście nam ten kawałek kraju, za którym tęsknimy, czyli ludzi (no i Żołądkową Nie-słodką, i skórki pomarańczowe w czekoladzie z Wisły).

Odnośnie kosztów, to bez przesady, da się wyżyć. U Hindusa, czy na food-courtach (zgrupowanie stoisk z jedzeniem) da się zjeść w rozsądnej cenie. Niemniej atrakcji jest w bród, różnej maści muzea, parki rozrywki czy koncerty, więc czas można spędzić ciekawie, ale na to trzeba większych piniędzy.

A propos. Każdy kraj ma biedaków, Singapur również. Bezdomni śpią w tunelach pod zakazem spania w tunelach i nic sobie z tego nie robią. Nie mają pieniędzy, więc są panami swojego smutnego losu.

Czy słyszałeś, że… czyli ciekawostki.

Woda. Singapur niedawno osiągnął samowystarczalność w tej dziedzinie i nie będzie musiał ciągnąć wody rurami z Malezji. Pada tam tyle i tak często, że budowa kilku zbiorników retencyjnych wystarczyła.

Lotnisko. Wybrane jako najlepsze na świecie i słusznie. Spokojna muzyka a la supermarket, wygodne fotele, komputer z darmowym internetem i darmowy telefon na miasto. Brak tłoku i nikt nie zakłóca sielanki komunikatami o przylotach i odlotach. Polecamy!

Malezja – epilog. Johor Bahru, miasto graniczne z Singapurem, zostało przez samych Malezyjczyków przecięte na pół przez niefortunnie skonstruowany terminal celny. Spacer nadbrzeżem bez paszportu się nie obejdzie, inaczej drałuj naookoło.

ZDJĘCIA Z SINGAPURU (PICTURES).

Singapur - miasto szczęśliwych ludzi.

Reklama

3 thoughts on “Singapur – to nie jest kraj dla biednych ludzi…

    • Wiesz najważniejsze, że jesteś klawy zawodnik, odwiedzisz nas na Openera, a wtedy to już będziemy się nazywac frywolnie i dowolnie. Pozatym poprawiłem 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s