Z Shanghaju udaliśmy się do Hong Kongu – byłej ostatniej sensownej kolonii Jej Królewskiej Mości. Miasto w sumie brzydkie, napaćkane, upchane do granic możliwości. ALE!!! Hong Kong otaczają setki wysepek, a że szczeście nam dopisuje, nasza couchsurferka mieszkała na spokojnej (brak samochodów) i zrelaksowanej wyspie Lamma. Obraz miast jest odbiciem miejsca, w którym przebywasz, więc Hong Kong będzie dla nas miłym wspomnieniem, choć olbrzymia elektrownia zasilająca całe miasto wywoływała dziwne odczucia (plaża z widokiem na kombinat).
Specjalny Region Administracyjny. Mimo przekazania przez Wielką Brytanię Hong Kongu Chinom, miasto-państwo przez kolejne 50 lat będzie posiadało sporą autonomię. Bezsensowną, w stylu oddzielnej sieci komórkowej czy waluty, oraz sensowną – wolna prasa, niepoblokowany internet i aktywna opozycja demokratyczna.
Hongkongski dolar to osobliwa waluta, ponieważ nie jest drukowana przez jeden bank centralny, tylko przez pięć prywatnych (np. HSBC) i żeby było ciekawiej, każdy banknot o tym samym nominale ma pięć różnych wariantów. Dodatkowo 10 dolarów jest w postaci plastikowego, niezniszczalnego banknotu (jeden z wariantów – genialny!) oraz monet. Jednym słowem raj dla kolekcjonerów!
Prasa w Chinach. Oprócz tematów dotyczących wierchuszki władzy, prasa w Chinach ma zadziwiającą swobodę w podejmowaniu tematów społecznych, ekonomicznych czy środowiskowych. Wytykanie nieprawidłowości jest na porządku dziennym. Swobodny przepływ informacji jest niezbędny do szybkiego rozwoju gospodarczego.
Ciekawostki z HK. Mieszkańcy tej enklawy są strasznie przesądni (starzy i młodzi), co prowadzi do ciekawych rozwiązań architektonicznych. Pośrodku budynku wysokościowego jest zazwyczaj dziura, którą mogą przelatywać smoki. Budynki nie mają czwartego piętra (nad trzecim jest od razu piąte), bo po chińsku liczba cztery brzmi prawie tak samo jak śmierć i wypowiadanie jej przynosiłoby ludziom pecha. Ciekawym rozwiązaniem są kładki dla pieszych między budynkami. Nie trzeba stać na światłach, co w tym zabieganym mieście jest bardzo ważne – każda minuta przeliczana jest tu na dolary. Świat wiruje tu niebywale szybko. Pogoń za sukcesem wpajana jest od młodego, stąd ogromny nacisk na naukę.
Zakupy. Turyści często przyjeżdżają do Chin po tanie podróby ciuchów lub elektroniki. Chińczycy zaś wręcz przeciwnie – jadą do Europy obkupić się w dobrej jakości towary lub kupują je w markowych sklepach na miejscu (każda licząca się marka już tu jest). Wniosek z tego taki: kupuj markowe! Na podróbach tylko tracisz i nawet Chińczycy o tym wiedzą.
Macao. Miasto – kasyno, przyłączone w 1999 roku („Kiedy dodać wszystkie liczby z ruletki, Suma daje trzy szóstki. Czy jest to sprawa Szatana czy tylko przypadek psze pana?”). Portugalska leniwa kolonia, przecudowny mix chińskiej i śródziemnomorskiej cywilizacji. Wąskie, kręte uliczki oplatają całe miasto, nawet te części z wysokościowcami. Małe kościółki i skwery – wszystko to, co lubię w tych klimatach.
Kasyna. Bez nich Macao nie miałoby z czego żyć. Rzesze Chińczyków przyjeżdżają roztrwonić swoje oszczędności. Swoisty wentyl bezpieczeństwa dla hazardu, który w Chinach jest zabroniony, a lubiany. Kasyno Venetia jest obowiązkowym punktem wycieczki. Z zewnątrz – architektoniczna kopia Wenecji, wewnątrz – odtworzone kanały z wodą i pływającymi, śpiewającymi gondolierami. Po prostu zgubiłem szczękę!
Portugalski kolonializm. Do 1975 roku Portugalią rządził dyktator Salazar. Był dość przywiązany do swoich kolonii i tak dla przykładu: kiedy Indie wkraczały na terytorium Goa w 1961 roku, kazał 300 żołnierzom z garnizonu walczyć do ostatniego człowieka, ci zaś popukali się w czoło i wywiesili zamiast tego białą flagę. Z kolei kiedy chińska młodzież podczas Rewolucji Kulturalnej wdarła się do Macao, spanikowani Portugalczycy chcieli oddać miasto. Niemniej jeszcze bardziej spanikowane władze chińskie, bojąc się utraty okna na świat, jakim była ta wysepka, odmówiły przejęcia. Ot, takie żarty historii.
Nauczyciele – nomadzi. Na naszej drodze natknęliśmy się na ciekawy gatunek podróżujących nauczycieli. W większości anglojęzyczni, mają ogromne pole do popisu, jako że na całym świecie popyt na ich usługi jest ogromny. Przemieszczają sie z kraju do kraju, przywiązani tylko 2-letnim kontraktem i opłacani sowicie. Oczywiście 3-miesięczne wakacje też ich obowiązują. Niekończąca się podróż! Co na to nasi nauczyciele?
UWAGA!!! UWAGA!!! Dział fotograficzny nabył w Hong Kongu lustrzankę Nikon D5000 i pyka foty jak szalony. Rzut nowych, ostrzejszych fot już niedługo, tylko się trochę poduczymy. Dziękujemy rodzicom za prezent urodzinowy dla Mai i Piotrowi za jak zwykle dobrą radę!
Zdjęcia z Hong Kongu i Macao, zrobione już po części nową zabawką, dostępne są tu (PICTURES).