…krzycząc “SALAM! WHAT’S YOUR NAME?!” z jadącego samochodu, ku zdziwieniu gawiedzi na przystankach i uciesze naszego gospodarza, przecudownej osoby z CS (imiona nie będą ujawniane, nie chcę zaszkodzić komukolwiek w tym dość opresyjnym państwie policyjnym).
Gościnność Persów jest przytłaczająca. Nierzadko jesteśmy zapraszani do domów na obiad bądź nocleg. Muras, pierwszy kirgiski turysta w Iranie, z którym się zbrataliśmy i przez sześć dni wspólnie podróżowaliśmy, został na taką ucztę zaproszony, a my wraz z nim. Konwersacja przebiegała w nietypowym dla Iranu języku, jakim jest rosyjski- my sami operujemy nim coraz sprawniej. Odnośnie oszczędnego podróżowania, większość noclegów w Iranie u cudownych ludzi zapewnił nam CS. Tylko raz spaliśmy w hotelu i raz w nocnym autobusie (co jest oszczednoscią iluzoryczną – po pierwsze: nie wysypiasz się, po drugie: znamy dwie ekipy, które okradziono w takich autobusach, po trzecie: autostop zawsze jest tańszy. Ekipa CS jest genialna. Najchętniej utworzyłbym konwój i wywiózł ich wszystkich w bezpieczne, normalne miejsce. Cały Iran najchętniej by wyemigrował, tak jak Polacy w latach 80-tych. Połowa Esfahanu uczy się francuskiego, żeby wyjechać do Kanady. Europa broni się dzielnie przed tymi przeuroczymi terrorystami i tu również wiza Schengen to marzenie. Powodów do ucieczki jest wiele, ale główny to brak tlenu.
Młodzież Iranu, ta wykształcona i świadoma (anteny satelitarne są zakazane, ale każdy je ma i rząd tylko usilnie zagłusza sygnał; internet poblokowany, ale większość wie, jak obejść zabezpieczenia), chciałaby się bawić, chodzić na dyskoteki i koncerty, wypić piwko i dostać pracę podług swoich możliwości, a nie koneksji, ale nie może. Taniec, koncert i alkohol są zabronione, a jak wiadomo, wszystko, co zabronione, schodzi do podziemia. Ludzie tańczą na prywatkach w domach, żeby dostać alkohol wystarczy jeden telefon, koncerty odbywają się na farmach poza miastem. W tym miejscu chciałbym polecić film o podziemiu muzycznym “No One Knows About Persian Cats” – po jego publikacji muzycy musieli salvowac się ucieczką, powiekszając olbrzymią emigrację muzyczną (patrz – zakładka “Filmy i muzyka”). Należy dodać, że odmienne poczucie rytmiki skutecznie tamuje zalew zachodniej muzyki. Tutaj bębny wybijają takt.
Przygód kilka wróbla Ćwirka.
Przechadzając się po Teheranie w pewnym momencie zawołał nas koleś i zapytał, czy jesteśmy z CS, oraz czy potrzebujemy podwózki. Odpowiedziałem, że jak najbardziej i już po chwili, przy dzwiękach Led Zeppelin, ruszyliśmy w miasto. Spotkać kogoś prawie nieznajomego w 20-milionowej aglomeracji musi być zrządzeniem boskim. “Król” był typem hippisa, wieczorem zabrał nas do swojego bunkra w piwnicy, gdzie opuściło nas uczucie napięcia, które, choć ledwie odczuwalne, nie opuszcza i męczy. W jego wygłuszonej samotni mogliśmy poczuć się wolni. W Iranie strefami wolności są domy, tu łapy systemu nie nękają, tu można psychicznie odpocząć.
Koniec cz. I.
This system have to die! We have to distroed this!!