Gruzja – góry i doliny

Mamuka nieustraszony.

Gruzja przywitała nas typowo gruzińską gościnnością. Nasz autostop porwał nas do swojej daczy w Batumi. Zjedliśmy kolację, popiliśmy wina, istny archetyp gościnności. Z rana nasi gospodarze postanowili zabrać nas na piknik. Pojechaliśmy na bazar i tam padło znamienne „Misza, u tjebja dziengi jest?” „Jest” „To daj piećdziesjat” I w tym momencie zaczęła się istna orgia zakupowa. Z reszty ostały się tylko marne cencisze. To jeszcze dało się zrozumieć (sami chcieliśmy zapłacić za jedzenie), ale kiedy Mirza poprosił o kolejne 30 lar na benzynę, poczułem się jak bankomat i miarka się przebrała. Jako, że zostaliśmy wywiezieni na piknik w jakieś odległe miejsce, uruchomiłem moje zdolności aktorskie i symulując ból brzucha oraz wymioty, doprowadziłem do powrotu do domu. Udało mi się przy okazji odzyskać 30 lar za benzynę.

Opisana sytuacja bywa podobo typowa. Gruzini za wszelką cenę chcą być gościnni i się pokazać. „Zastaw się, a postaw się”, nawet jeżeli czynisz to za pieniądze gości. Zachowanie takie wynika z przyjętej u nich zasady, że kto ma pieniądze i jedzenie, ten się nimi dzieli z pozostałymi członkami wspólnoty. Morał z tego płynie taki: trzymaj pieniądze w swojej łapie.

Kobuleti.

Na szczęście CS w Kobuleti („nadmorska miejscowość wypoczynkowa; tutejszy sowchoz specjalizuje się w uprawie roślin zielarskich i przypraw” – za „Turysta polski w Związku Radzieckim”, wznowienie 1974 r.) poprawił nam humor. W tym miejscu pozdrawiamy ekipę z Mamuką, młodocianym hipisem, który wkręcił mi piosenkę Franka Zappy „Bobby Brown” (polecam), na czele.

Odnośnie ludzi: męska populacja zdaje się składać z gangsterki. Obowiązkowa skóra, fura (czarny Merc) i komóra, przyciemniane okulary i gęba zakapiora. Wszędzie wszechogarniająca szarzyzna, rozpadające się budynki i ponure twarze. Jakież zderzenie z wyobrażeniem wesołych, przyjacielskich Gruzinów witających zza zastawionego jadłem, przykrytego białym obrusem stołu. Niemniej należy przyznać, że ichnia gościnność jest oczywista i co rusz jesteśmy porywani do czyjegoś domu. Pogodę mamy fatalną (sami Gruzini nie pamietają takiej). To może być powodem ich aktualnego, nienajlepszego stanu narodowej duszy.

Ps1. Odnośnie Mercedesów, ten kraj stoi tą marką. Stare, rozpizgane, 30-letnie Merce mają tu niepodważalną opinię haroszych maszin. Park maszynowy tego kraju w 70 % jest zdrowo przestarzały (tego, czego w Polsce nie opchniesz, tu sprzedasz bez problemu).

Ps2. Odnośnie państwa, ogólne wrażenie jest takie, jak by kraj dopiero co otrząsnął się z komunizmu i o ile Turcję przyjęlibyśmy do Europy od razu, o tyle Gruzji przyszłoby czekać w poczekalni jeszcze 10-20 lat.

Skóra, fura i Pałac Kultury!

2 thoughts on “Gruzja – góry i doliny

  1. Dobra historią z kasą 🙂 A temat mercedesów przypomina bardzo klimat w Albanii, tam też jeżdżą same „beczki”

  2. Mercedesik, mam takiego samego… skórę z poliuretanu, komóre służbową, ale czy gębę zakapiora?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s